brak komentarzy

Z dziennika Marii Bucardi: Nie każde dziecko wraca z lasu. Jak sprawcy ukrywają się wśród opiekunów i terapeutów.

Z dziennika Marii Bucardi: Nie każde dziecko wraca z lasu. Jak sprawcy ukrywają się wśród opiekunów i terapeutów.

Zanim przeczytasz

Nie wszystko, co wiem, pochodzi z dokumentów.
Nie wszystko, co czuję, da się udowodnić.
Ale są miejsca, które mówią.
Są dusze, które zostają.
I są historie, które szepczą z ziemi, spod kamienia, zza drzewa.

Byłam tam.
W tym miejscu.
I coś mnie zatrzymało.

Cisza była zbyt gęsta.
Ziemia zbyt chłodna.
Drzewo — zbyt wymowne.

Nie widziałam sceny. Ale słyszałam ją bez dźwięku.
Nie znałam tej dziewczynki. Ale jej dusza przyszła do mnie.

I powiedziała mi jedno:
„To nie ona była winna. I to nie on został osądzony.”

To, co przeczytasz, nie będzie raportem.
To będzie prawda, która nie przeszła przez system,
ale przeszła przeze mnie.

I jeśli chcesz wiedzieć, co wydarzyło się naprawdę —
czytaj dalej.

Wycieczka, z której nie wróciła
Historia, którą przemilczano — ale która wydarzyła się naprawdę.

Miała dwanaście lat.
Była inna niż reszta — cichsza, delikatniejsza, wycofana.
Dziecko z autyzmem. Patrzyła bardziej oczami niż słowami.
Kiedy inne dzieci biegały, ona chodziła wolno, jakby liczyła kroki.

Nie lubiła krzyku. Unikała dotyku.
Czasem odsuwała się lekko, gdy grupa się przemieszczała — jakby potrzebowała powietrza.
Nie robiła scen. Nie mówiła „nie”. Po prostu odchodziła o krok.

Tamtego dnia las był głośny — jak to przy grupowej wycieczce.
Dzieci śmiały się, opiekunowie rozmawiali, ktoś opowiadał coś na głos.
Ona szła z tyłu, jak zwykle. Obok, ale jakby osobno.

I wtedy…
Może się zatrzymała.
Może nie zauważyli, że przystanęła.
Może nie zauważyli, że ktoś się do niej zbliżył.

A może usłyszała głos.
Znajomy. Spokojny. Dorosły.

Chodź ze mną. Pokażę ci coś ciekawego. To blisko.

Nie było w niej lęku.
Bo znała ten głos.
Bo był opiekunem.
Bo miał plakietkę.

Więc poszła.
Bo ufała.

A potem… już jej nie było.

Ona nie powiedziała „nie”, bo ufała.
Ale świat powinien to „nie” krzyczeć za nią.
Świat powinien dziś stać — nie tylko przy drzewie, które zasadzono,
ale przy prawdzie, którą ukryto.

Bo może tam, wśród liści,
wydarzyło się coś, czego nie da się wykrzyczeć.
Co zostaje zamknięte w ciele. W pamięci. W milczeniu.

Może jej ciało zostało potraktowane nie jak ciało dziecka,
lecz jak przedmiot — coś do wykorzystania,
na chwilę. Bez duszy. Bez znaczenia.

Może, zanim ją zostawił,
zdążył ją zniszczyć na sposób,
który nie zostawia siniaków, ale wypala od środka.

Może odebrał jej coś, czego nie da się zwrócić.
Czystość. Spokój. Godność.

A potem…
Poprawił koszulkę.
Ukrył ślady.
Wrócił z miną „zatroskanego opiekuna”.
I powiedział, że „nigdzie jej nie ma”.

Nikt nie krzyczał.
Nie było szamotaniny.
Nikt nie usłyszał niczego niezwykłego.

Bo inne dzieci się śmiały.
Bo ktoś opowiadał historyjkę.
Bo ktoś z dorosłych odwrócił głowę.

Gdy zniknęła, reakcja była chaotyczna.
Wołania. Panika.
Opiekunowie rozdzielili się.
Sprawdźmy tę ścieżkę, ja pójdę w stronę parkingu.
Sprawdźmy strumień. Może tam poszła.
Rozdzielmy się, szybciej ją znajdziemy.

I wtedy on miał swój moment.
Wiedział, co robi.

Wrócił na ścieżkę, którą już znał.
Bo to tam — wcześniej — zostawił jej ciało.
Lub tylko ją.
Nieprzytomną. Cichą. Bezbronną.

Nie było zasięgu.
Nikt nie miał kontaktu z nikim.
Trzeba było wracać do schroniska, do drogi, do telefonu.
On miał czas.

Mógł ją zabrać.
Ukryć.
Zawinąć.
Zapakować.
Zniknąć.

Może jechał samochodem, mówiąc, że „szuka na drodze”.
Może nie wrócił przez 40 minut, ale nikt nie liczył czasu.
Bo wszyscy wierzyli, że „szuka”.

A on już nie szukał.


Nie znaleziono jej.
Nie było buta.
Nie było kawałka ubrania.
Nie było włosa.

Las był dokładnie przeszukany.
Ale nie przeszukano samochodów.
Nie zabezpieczono wszystkich ubrań.
Nie przesłuchano wszystkich równie wnikliwie.

Bo ktoś miał legitymację.
Bo ktoś miał status.
Bo ktoś znał procedury.

To, że nie krzyczała, nie uciekła i nie protestowała — nie oznacza, że wszystko było w porządku.

Miała autyzm.
Taki, który u dziewczynek często zostaje niezauważony.
Taki, który nie krzyczy, nie bije po oczach, nie zaburza głośno.

Uczyła się dopasowywać. Ale jej świat wewnętrzny był inny.

– potrzebowała samotności i przestrzeni,
– bardzo silnie reagowała na emocje, choć na zewnątrz była cicha,
– unikała dotyku, hałasu, nagłych zmian,
– nie wyczuwała intencji innych ludzi,
ufała tym, którzy byli mili i spokojni, nawet jeśli nie mieli dobrych zamiarów.

I właśnie dlatego stała się idealną ofiarą.
Nie dlatego, że była słaba.
Ale dlatego, że była inna.
A nikt tego nie widział.

Lub widział — i to wykorzystał.


Psychologiczny portret „cichego zabójcy”
(nie wygląda jak potwór — ale działa jak cień)

To nie szaleniec z lasu.
To nie brudny typ z krzaków.

To ktoś, kto jest blisko dzieci.
Często ich dotyka. Śmieje się z nimi. Ma łatwość kontaktu.
Często mówi: „Nie bój się, ja się tobą zajmę.”

Jest pomocny.
Zawsze na miejscu.
Zawsze gotowy zostać dłużej, po godzinach.

Ale nikt nie widzi, jak dużo patrzy.
Jak za długo wodzi wzrokiem.
Jak często „zostaje w tle”.

To osoba o dwóch twarzach:

– publicznie: miła, uprzejma, zaangażowana, chwalona, zaufana;
– wewnętrznie: zamknięta, chłodna, kontrolująca, z silnym światem fantazji.

Nie działa pod wpływem impulsu.
Obserwuje. Czeka. Analizuje.
Ma plan awaryjny.
Wie, gdzie nie ma kamer.
Wie, kiedy opiekunowie się rozdzielą.
Wie, gdzie w lesie kończy się zasięg.

To sprawca wyrachowany.
Samotnik z poczuciem władzy nad słabszymi.
Nie krzyczy.
Nie bije.
On zamyka usta jednym szeptem.
I znika.

A potem wraca — z wodą, z latarką —
i mówi:
Nie znalazłem. Ale szukałem, przysięgam.

I wszyscy mu wierzą.
Bo przecież pomógł.
Bo przecież był.


A przecież ona tylko chciała iść na spacer.
Dotknąć drzewa.
Pochylić się nad listkiem.
Zobaczyć świat po swojemu.

Nie zasłużyła na zniknięcie.
Nie zasłużyła na to, by o niej zapomnieć.

Ale dzięki niej — inne dzieci mogą zostać ocalone.
Jeśli ktoś nie będzie milczeć.


Dlaczego napisałam ten artykuł

Byłam tam.
W tym miejscu.
Widziałam to drzewo.
Widziałam zdjęcie jej twarzy przyklejone do drewna.
Widziałam, jak wszystko wokół milczy —
jakby ktoś specjalnie posadził ciszę zamiast prawdy.

Znam ten teren.
Tam nie da się po prostu zniknąć.
Las nie pożera dzieci w biały dzień.
Gdyby naprawdę chcieli ją znaleźć — znaleźliby.
Ale może… nie chcieli.

Bo łatwiej było wskazać jedną osobę.
Kobietę.
Opiekunkę, która miała pod opieką inne dzieci.
Może zawiniła. Może czegoś nie dopilnowała.
Ale to nie ona była ostatnią osobą, która ją widziała.
To nie ona mogła ją ukryć.
To nie ona miała czas i drogę i auto.
A mimo to to ją skazano.

8 miesięcy w zawieszeniu.
Za śmierć dziecka.
Bez ciała. Bez śladu.
I wszystko zamknięto. Zapisano. Odhaczono.

A prawdziwy sprawca?
Może nigdy nie został nawet przesłuchany.
Może był opiekunem, który „pomagał szukać”.
Może prowadzi dziś inne dzieci przez inne lasy.
Może nadal jest między nami. I czeka.

Napisałam ten artykuł,
bo to dziecko nie miało głosu.
Bo nie krzyczała. Bo ufała. Bo milczała.

Ale ja nie będę milczeć.

Bo jeśli to, co czuję, jest, choć częściowo prawdą —
to każde kolejne dziecko jest zagrożone.
A każde nasze milczenie — to współudział.

Nie jestem detektywem.
Nie jestem prokuratorem.
Jestem kobietą, która widzi, słyszy i czuje.
I nie pozwolę, by ta dziewczynka została zakopana nie tylko w ziemi —
ale też w niepamięci.

Jeśli ten tekst uratuje choć jedno dziecko,
choć jednego rodzica obudzi z naiwności —
to było warto.


Bo właśnie w takich ośrodkach, fundacjach i placówkach terapeutycznych
— tam, gdzie nikt się nie spodziewa —
często chowają się psychopaci.

Bo tam mają dostęp do ciał i dusz dzieci.
Bo tam nikt ich nie podejrzewa.
Bo tam wystarczy dobry uśmiech i papier z pieczątką.
A potem wystarczy jeden moment, jedno zaufanie —
i jedno dziecko, które już nie wróci.

Psychopata: kim jest i dlaczego krzywdzi dzieci

Psychopatia to zaburzenie osobowości charakteryzujące się:

  • brakiem empatii,
  • brakiem wyrzutów sumienia,
  • impulsywnością,
  • silną potrzebą kontroli i dominacji,
  • chłodnym, kalkulującym umysłem.

Psychopata nie czuje winy. Nie odczuwa współczucia.
Dla niego inni ludzie — także dzieci — to narzędzia.
Obiekty, które można wykorzystać dla własnej satysfakcji, władzy, rozrywki lub poczucia siły.


Dlaczego dzieci?

  1. Bo są łatwe do zmanipulowania
    Dziecko ufa dorosłym. Szczególnie tym, którzy są „mili”, uśmiechnięci, znani z grupy, mają autorytet.
    Psychopata używa swojej maski, by zdobyć zaufanie — i potem je wykorzystać.

  2. Bo nie stawiają realnego oporu
    Dziecko nie ma siły fizycznej ani narzędzi psychicznych, by się obronić.
    Psychopata szuka słabszych – nie dlatego, że boi się silnych, ale dlatego, że władza nad słabszym daje mu satysfakcję.

  3. Bo są ciche
    Dziecko często nie rozumie, co się stało. Nie mówi. Nie zdradza.
    A system często i tak nie wierzy.
    Psychopata liczy na to. To część jego kalkulacji.

  4. Bo dziecięcy strach go karmi
    W psychopacie nie ma empatii, ale bywa perwersyjna przyjemność z czyjejś bezradności.
    Widok cierpienia, kontroli, strachu – daje mu poczucie potęgi.

  5. Bo system go chroni
    Psychopaci są często czarujący i bardzo dobrze funkcjonujący społecznie.
    Wybierają zawody „pomocowe” – psycholog, opiekun, nauczyciel – bo tam mają nie tylko dostęp do dzieci, ale i zaufanie otoczenia.
    Nikt ich nie podejrzewa.
    Gdy dziecko coś powie – często mu się nie wierzy.


Co psychopata z tego ma?

  • Poczucie władzy – nad kimś absolutnie bezbronnym.
  • Poczucie bezkarności – bo wie, jak działa system.
  • Satysfakcję z kontroli – psychopata czuje się bogiem w czyimś świecie.
  • Czasem czysto seksualną perwersję – ale to tylko jeden z komponentów. Kluczowy jest mechanizm dominacji.

Dla niego to nie dramat.
To nie zbrodnia.
To narzędzie zaspokojenia potrzeb.
Jak gra. Jak rytuał. Jak sukces.


I co potem?

Psychopata nie odczuwa skruchy. Nie cierpi z powodu tego, co zrobił.
Często wraca do roli opiekuna. Czasem sam „pomaga szukać” ofiary.
Potrafi płakać, przemawiać, wspierać – bo wie, jak ludzie oczekują, że będzie się zachowywać.
To teatr.
I jest w nim doskonały.


📣 Dla tych, którzy to przeczytali:

Jeśli ten artykuł poruszył Twoje serce — podziel się nim z innymi.
Z rodzicami, nauczycielami, opiekunami.
Z tymi, którzy ufają.
Z tymi, którzy nie wiedzą, że zagrożenie może nosić plakietkę „terapeuta”.

Nie chodzi o strach.
Chodzi o świadomość.

Bo tylko wtedy, gdy wiemy —
możemy chronić.

I jeśli jesteś opiekunem —
patrz na innych dorosłych uważniej niż na dzieci.
Bo to nie dzieci ukrywają zło.

🕊️ Masz w sobie historię? Podziel się nią.

Może jesteś mamą, która kiedyś coś przegapiła.
Może jesteś ojcem, który zaufał nie temu, komu trzeba.
Może byłaś dziewczynką, która zaufała niewłaściwej osobie.
Może byłeś chłopcem, który milczał, gdy działo się coś złego.
Może do dziś nosisz w sobie pytania bez odpowiedzi. Może ból.

Nie musisz opowiadać wszystkiego.
Ale możesz zostawić ślad.
Napisać komentarz — dla innych matek, ojców, opiekunów.
By otworzyli oczy, zanim będzie za późno.
By zrozumieli, że czasem zło przychodzi znajomym głosem.
Że nie zawsze ma obcą twarz.

Twoja historia może ocalić inne dziecko, nawet jeśli już dawno została zamknięta w Twoim sercu.

Nie bój się mówić.
Tutaj jesteś bezpieczna.
I jesteś bezpieczny.
I nie jesteś sama.
Nie jesteś sam.

Jeśli tego doświadczyłaś/doświadczyłeś -Odbuduj swoje światło – uwolnij się z moim wsparciem

Wszystko, co przeżyłaś/przeżyłeś, jest częścią Twojej drogi.

Nie musisz się wstydzić.

To, co Ci zrobiono, nie jest Twoją winą.

Nie jesteś ofiarą. Jesteś wojownikiem/wojowniczką.

Wiesz, jak się podnieść. Wiesz, jak znowu zabłysnąć.

Twoje światło nigdy nie zgasło – ono się tylko ukryło, by się chronić.

Teraz jest czas na jego odbudowanie.

Zaufaj sobie. Zaufaj swojej mocy.

Wszystko, czego potrzebujesz, jest w Tobie.

A jeśli potrzebujesz wsparcia, nie jesteś sama/sam.

Jestem tutaj, by Ci pomóc. Znam te mechanizmy, wiem, jak się wydostać z cienia.

Przetrwałaś/przetrwałeś, a to oznacza, że już nic Cię nie powstrzyma.

Odbuduj swoje światło.

Z miłością, prawdą i siłą – Maria Bucardi

Rytuały, terminy, konsultacje książki tutaj  https://linktr.ee/mariabucardi
                                                  
Pamiętaj, co dajesz z głębi serca, to zawsze wraca.
Połącz się ze mną, zostań Strażniczką/Strażnikiem Ziemi, 
wysiej nasionko nadziei, bądź promieniem słońca:  

 

Zostaw komentarz – będzie widoczny po zatwierdzeniu. Dla ochrony tej przestrzeni linki zewnętrzne i treści o nieharmonijnej energii są usuwane. Możesz komentować anonimowo lub po zalogowaniu. ✨ Twoje słowa mają moc. Każdy komentarz buduje Światło razem ze mną.

Odkryj więcej z Maria Bucardi | Odkryj magię ...

Zasubskrybuj już teraz, aby czytać dalej i uzyskać dostęp do pełnego archiwum.

Czytaj dalej