
Namaste
długo oczekiwane Moje sprawozdanie osobiste
z ostatniego 92 Rytuału dla Matki Ziemi
30.11.2020 Pełnia Księżyca
.
Plik mp3 na dysku google jest bardzo duży, moje sprawozdanie to prawie 1,5 godziny. Zalecam pobrać go na Twoje urządzenie, by swobodnie odsłuchać. Pamiętaj dysk google, gdzie udostępniam pliki jest całkiem bezpieczny. To sprawozdanie znajdziesz także w folderze publikacje oraz w najbliższych dniach na YouTube. Z Miłością Twoja Maria Bucardi
.

link: https://drive.google.com/file/d/1gVGpsPfpsshIXQy7KakRB7Dy7abOYIjE/view?usp=sharing
kopia zapasowa to samo nagranie:
link: https://drive.google.com/file/d/1Ar4pzPnR_AiXw7fULieIp7_96wxkQ26G/view?usp=sharing
To, co dajesz z głębi serca,
wraca do Ciebie 7 razy !
Pomoc dla Magicznej Oazy
Konto bankowe TYLKO dla Magicznej OazyPowszechna Kasa Oszczędności Bank Polski SA
Numer konta: PL21 1440 1390 0000 0000 1574 3263
wlasciciel konta: MARIA BUCARDI
Prosze w tytule wpisac OAZA
Posadź Drzewo z naszym Stowarzyszeniem Oaz Natury
onoSemina.org
Darowizny na konto w wybranej walucie
- Właściciel konta: Verein onoSemina
- tytuł wpłaty: darowizna
- IBAN BE69 9670 5218 7578
- SWIFT/BIC TRWIBEB1XXX
- adres, który należy wpisać w banku, jeśli wymagany:
- TransferWise Europe SA Avenue Marnix 13-17 Brussels 1000 Belgium
8 komentarzy
swiat_oczami_ines says:
07/12/2020 at 15:37(Najdrozsza Mario ❤️ Wzruszyłam się! I bardzo się cieszę, że nasze drogi się spotkały! ❤️ Myślałam, że trochę za późno, ale teraz widzę, że może to “za późno” jest właśnie tym “na czas”, a zapomnienie było w planie😉 dziękuję Ci za nagranie i za zabranie mnie ze sobą na ten Rytuał❤️).
Dla mnie to czas rozdarcia.
Czas kiedy na powierzchni oceanu szaleją burze i jest się jak mały statek skazany na to gdzie fale w danym momencie niosą, jednocześnie ze świadomością, że w tych samych wodach, trochę głębiej panuje spokój. I choć wiesz, że zima przeminie, to jednak czujesz. Czujesz ten mróz i widzisz tą ciemność. Nie rozumiem Wojowników😉, kompletnie nie pasują do mojej ludzkiej wersji. Rozumiem Cię Mario z tymi demonami. Ja odnoszę wrażenie, że czasami zamiast mózgu to mam w głowie serce😅. I z tej perspektywy to ciężko się godzić na to co się dzieje. Ale wiem, że tak nie może być i serce ma być sercem i być tam gdzie jego miejsce oraz mózg musi zostać mozgiem i być tam gdzie jego przeznaczenie.
W ostatnim czasie nastąpiło we mnie rozdzielenie, w którym widzę i jestem świadoma tych moich powierzchownych wód i tych moich głębi oceanu. I daje mi to do myślenia, bo kiedyś mieszałam wszystko ze sobą i teraz, wiem, że to właśnie to prowadziło do wielkiego cierpienia.
Bo co mi z widoku głębi, gdy na powierzchni oceanu mój statek zostaje zatapiany. Bez statku to i ostatecznie głębia traci na znaczeniu. I odwrotnie, można ocenić wzburzone fale jako negatywne, ale gdy widzisz z innego poziomu, to nie potrafisz się złościć, tylko rozumiesz i kochasz.
Nie ukrywam, że to piękne czuć w sobie bezwarunkowość, ale też wiem jak ciężkie jest utrzymanie złotego środka, balansu i równowagi.
❤️❤️❤️
swiat_oczami_ines says:
07/12/2020 at 16:09A te liski w mojej głowie. .. To tak, jak na Ceremoni, gdy padły strzały, to czułam się jakby to do mnie strzelano.
Kto kto wymyślił… a gorsze chyba to, że jest to powszechnie akceptowane.
Gdybyśmy byli uczciwi, to oddalibyśmy strzelby dzikom. Długo nie trzeba czekać kiedy role się odwracają. Teraz to my roznosimy niebezpiecznego wirusa. Oh.. A niby ludzie są takim inteligentnym gatunkiem. Obyśmy kiedyś obronili to w jaki sposób o sobie myślimy i mówimy.
Na tą chwilę fakty zaprzeczają tym tezom o wspaniałości gatunku ludzkiego.
Ten kto jest świadomy tego jak dużo wymaga pracy uleczenie zranionych serc, dokładnie wie jak dużo zmian, wysiłku i pracy przed nami by choć w jakimś stopniu naprawić to co brutalnie skrzywdzone, czy uśmiercone.
MariaBucardi says:
08/12/2020 at 21:26zgadzam sie kochana ! To straszne, ze to jest obok caly czas… i to jest normalne, ze mysliwy ma bron a normalny czlowiek miec jej nie moze. Mordecy chodza ze strzelba, a normalni ludzie musza na to patrzec! Oj zmienimy to, zmienimy!
Safira says:
07/12/2020 at 12:44Gdy 5 grudnia razem z matą wyszłam na zewnątrz i pod dwoma starymi drzewami praktykuję jogę, jeszcze wcześniej gdy spojrzałam w niebo i tak wyjątkowa energia oplatała mnie dookoła, kolorowe niebo, już wiedziałam że dokonało się coś wyjątkowego, nie znałam jeszcze sprawozdania z rytuału dla matki ziemi, dla mnie ważne było to że Ja tą zmianę poczułam każdym porem skóry, sobą, swoimi zmysłami, uwielbiam praktykę Jogi pod gołym niebem gdy czuję niebo nad sobą i ziemię pod sobą. Zawsze dziękując.
Następnego poranka również mata i praktyka w tym samym miejscu, nagle zaczęłam słyszeć głosy lecących Łabędzi, na początku myślałam że się przesłyszałam i zaczęłam się rozglądać dookoła, jak to możliwe aż zobaczyłam na niebie ogrom lecących Łabędzie, tylko co one tutaj robiły? Prawie nad moją głową, w takim miejscu, w Centrum miasta Łodzi! Zaskoczenie, pod koniec praktyki ucałowałam ziemię, dotknęłam ją dłońmi, podziękowałam ziemi, matce naturze.
Diana says:
07/12/2020 at 00:33Kochana Mario wiesz, że dla mnie ukazał się jednorożec ale ze skrzydłami tak jak Pegaz, było to niesamowite odczucie, on uzdrawiał moje czakry energetyczne swoim światłem. Na medytacji dla matki ziemi widziałam spadające światło na ziemię dokładnie tak jak to opisywałaś i ten dźwięk w moich uszach, taki jakiego nigdy nie słyszałam. I moje odczucie było, że dokładnie teraz cos niezwyklego dzieje się. I teraz już wiem.
Odchodzi bardzo dużo ludzi z tego świata , pogrzeb jest za pogrzebem. I mi się to odrazu kojarzy z sądem ostatecznym. Dokładnie to się teraz dzieje.
Ale po Rytuale miałam bardzo silne ataki energetyczne, może za dużo widziałam, może za słabo się zabezpieczyłam. Nie wiem co to było. Ale to a tak jakby coś do mnie się przyczepiło. Na początku roku napisałam ci w wiadomości prywatnej, że ukazał mi się Feniks. Kojarzyło mi się to z końcem i to wszystko się teraz ukazuje. Nastaje ten koniec dla wielu ludzi.
Basia says:
06/12/2020 at 20:20Najdroższa Mario,
to był jeden z najpiękniejszych rytuałów, jakie dane mi było przeżyć! Wspaniałe spotkanie z Czarodziejkami w tajemniczym kręgu ognia, do którego doprowadziła mnie wrona.
Już wcześniej, ok. 17:30, gdy sprzątałam mieszkanie, na chwilę się położyłam, by odpocząć i nastąpiło spontaniczne połączenie z żółtym kamieniem Golden Healerem, którego zdjęcie zamieściłaś w tym dniu na swoim blogu. Poczułam, jak ta energia przeskanowała mnie całą i kawałek po kawałku połączyła się z komórkami mojego ciała. Poczułam nagłe ożywienie, orzeźwienie, przypływ sił.
W czasie rytuału najpierw zobaczyłam siebie jako planetę Ziemię. Widziałam na swoich plecach pręgę, niebiesko-zielony pas, który wyglądał jak zdjęcie satelitarne jakiegoś fragmentu Ziemi. Gdy śledziłam go wzrokiem, on się jakby otwierał, jakby ktoś pociągał za suwak i ta przestrzeń się rozszerzała.
Później zobaczyłam wronę, która dawała mi znak, żebym za nią szła. Od tego momentu czułam, że rozszerza się moja świadomość, rosnę i łączę się z Duszą. Głowa opadła i coś zaczęło ją delikatnie przesuwać w różne strony. Najpierw na lewo. Zobaczyłam tam różową energię. Wyciągnęłam lewą dłoń, która samoistnie zaczęła wykonywać jakieś gesty, jak w tańcu hinduskim. W zwolnionym tempie. Tę różową energię i obrazy, które w niej dostrzegłam, jakby zagarniałam ręką, a potem przekazałam postaci, która się nagle pojawiła i usłyszałam, że to Gaja. Przekazałam jej tę energię – nowe życie, a ona z wielką czułością je przyjęła, aby je chronić, ponieważ jej zadaniem jest ochrona wszelkiego życia, jakie pojawia się na Ziemi.
Później spojrzałam na wprost, chyba pofrunęłam wraz z wroną w stronę lasu, gdzie dostrzegłam krąg ognia i zgromadzone wokół niego Czarodziejki. Wzruszenie odebrało mi głos, popłynęły łzy i nie mogłam przez dłuższą chwilę się uspokoić. Poczułam, że czekałam na to całe życie. Po przywitaniu Czarodziejki rozdzieliły się na kilka o zróżnicowanych cechach (a może była to jedna w kilku postaciach?). Jedna z nich uderzyła mnie nagle bardzo silnie w trzecie oko, aż upadłam na poduszki. Zaczęła ostrymi słowami mnie oczyszczać, oczyszczać moją podświadomość z zakorzenionych poglądów, programów i schematów. Dokładnie wiedziałam, że to proces oczyszczania i mimo że ona nie przebierała w słowach, to wiedziałam, że jest mi to potrzebne, aby uwolnić się z poczucia niegodności i jakiejś takiej małości, syndromu szarej myszki. Zupełnie nie umiałam się ruszyć, przyjmowałam tylko w siebie jej słowa (następnego dnia z nosa leciała mi krew, potem jeszcze raz w ciągu tygodnia, czułam też osłabienie i nie najlepsze samopoczucie, czyli ten proces rozpoczęty podczas rytuału miał dalszy ciąg). Wiedźmy zaczęły recytować, co po chwili przeszło w nucenie i cichy śpiew: “Stare odchodzi, nowe przychodzi”. I to był moment przewodni całego spotkania. Jakby chciały mi to wbić do głowy, czy raczej zapisać w podświadomości.
Później moja głowa została przekierowana w prawo. Z góry, z gwiazd, z otwartych wrót wyłoniła się postać. Wyglądało to jakby portal się otworzył albo jakby Niebo zaczęło rodzić. To był taki niebiański poród. Kobiety cały czas nuciły “Stare odchodzi, nowe przychodzi”. Jakieś inne, niewidzialne istoty cieszyły się, że to się udało i że jest to związane ze zmianą, która nadchodzi, z koniunkcją Jowisza i Saturna, z nową erą w dziejach świata. To, co zobaczyłam po prawej strony, było jakby podniesione i wywyższone, to po lewej, odchodzące – było niżej. Jedna z Czarodziejek mówiła, jak ważne jest, aby zamknąć drzwi za tym, co stare, za całą cywilizacją, która musi się domknąć i odejść, aby to nowe mogło się pojawić. Potem w takich interwałach mikrosekundowych widziałam różne obrazy dotyczące tej starej rzeczywistości: jak ludzie żyją, jakich wyborów dokonują, co im się podoba, a co nie. Wiedziałam, że ja NIE MOGĘ dopasowywać się do tych starych norm; wiele rzeczy samoistnie ode mnie odpada, odchodzi, bo nie jest zgodne ze mną, z moimi normami, z tymi nowymi zasadami, na jakich będzie funkcjonować nowa Ziemia. To wszystko się zmieni. Dlatego przyszło takie postanowienie, aby angażować minimum energii. Więcej nie ma sensu, bo to tak, jakby lać młode wino w stare bukłaki (albo dziurawe beczki – jak mówiłaś na jednej z ceremonii). Bukłaki tego nie wytrzymają i wino je rozsadzi. Więc lepiej nie mieszać tych energii: stary świat powolutku się dopala, a nowy – w innej przestrzeni energetycznej – się tworzy. Te dwie przestrzenie były wyraźnie rozdzielone (lewa strona/prawa strona), każda sobie istniała niezależnie, tyle że ta po lewej kurczyła się i zanikała, jakby schodziła w dół, a ta po prawej, schodząc z góry, z gwiazd – rozszerzała się i rosła w siłę.
Najdroższa Wrono, z całego serca dziękuję za to, że zabrałaś mnie na to spotkanie, za Twoje prowadzenie, wszelkie wskazówki, opiekę i oczyszczenie! 💕🌏💕
Dana says:
06/12/2020 at 20:20Na tym rytuale poczułam moje bardzo stare rany po atakach energetycznych.o których już zapomniałam.Miałam wrażenie że na tym rytuale zostały uzdrowione.
Justyna says:
05/12/2020 at 21:06Kochana Pani Mario,
zamieszczam moje przeżycia z 92 Rytuału dla Matki Ziemi I moje ostatnie doświadczenia. Proszę niech Pani najpierw przeczyta wszystko i zdecyduje czy ten komentarz opublikować, czy też nie.
Do najbardziej świetlistych to on nie należy.
Moje odczucia piszę po odsłuchaniu Pani sprawozdania, bo wcześniej nie czuła, że to dobry czas na opowiadanie. Ostatni czas nie był ani nie jest łatwy. Do Rytuału przystąpiłam spokojna, ale wymęczona, zatruta I udręczona. Dzień wcześniej dostałam przesłanie, iż powinnam być cierpliwa. Cierpliwa, cierpliwa, cierpliwa i cierpliwa. I to już kolejny raz. Jak ja mam się jeszcze uczyć cierpliwości skoro tylko czekam i czekam. Mistrzostwo w tym osiągnę. Cierpliwość jak się okazało to nie tylko wytrwałe czekanie. Wiedziałam, że chodzi o szczegóły. Cierpliwość to też znoszenie ze spokojem przeciwności i przykrości. I dopiero wtedy poprzez ponoszenie trudu w zaufaniu na lepszą przyszłość można wznosić doskonalenie cierpliwości na wyższy poziom. Intuicja już wtedy mówiła mi, że coś będzie na rzeczy. Ja jednak wiedziałam, że mam ze spokojem znosić to, co się będzie działo w moim życiu. Dodatkowo przypomniała mi się legenda, iż mądrzy doradcy swemu Cesarzowi podarowali pierścień z napisem „To i tak przeminie”. Każda chwila, dobra, zła, piękna, brzydka jest ulotna i można być pewnym, że przeminie, nie będzie trwać wiecznie. Burza się skończy. Słońce znowu wejdzie i potem zajdzie. Zaczyna się zima, niektóre rośliny przemijają, kończy się cykl, nic nie trwa wiecznie i dlatego po pierwsze jest piękne, a po drugie daje nadzieję na lepsze jutro.
Przystąpiłam do Rytuału i na samym początku również nic nie czułam. Ja Pani Mario myślałam, że jestem zabrudzona. Po pierwsze moje zatrucie duszy było wynikiem nie tylko sytuacji zewnętrznych, ale także mojego charakteru oraz niedobrych emocji I myśli. A do tego rano zjadałam kanapkę z pasztetem z borowikami i miałam takie przekonanie, że jeżeli nie będę miała pięknych wizji to właśnie z tego powodu. Niskie wibracje, koniec, dziękujemy, do widzenia. Siedziałam więc w ciszy i ciemności. I ta cisza była taka intensywna. Nagle na podłogę spadły kable, najpierw raz, potem drugi raz. Ja przed Rytuałem sprzątałam i położyłam je na kanapie i albo się same zsunęły albo „coś” je zrzuciło. Kable przeraziły mnie aż do wzdrygnięcia.
Pomyślałam: „Dobrze”. ”Siły Wyższe, ja Wam ufam, jeśli nic do mnie nie przyjdzie, to po prostu będę wizualizowała piękne rzeczy i wtedy może też będzie dobrze”. I potem dodałam: “Ale jeśli przyjdzie to jestem gotowa przyjąć wszystko to co przyjdzie” “Jestem gotowa”.
I teraz dygresja. Po naszych ostatnich Ceremoniach bardzo mi się spodobała zabawa: “ To już do mnie nie pasuje”. Jak zauważę w sobie coś, co mi nie podoba-to mówię : „To już do mnie nie pasuje” i chcę, żeby to ode mnie odeszło i zostało zastąpione czymś nowy i pozytywnym. Dopiero teraz w tym czasie ta „procedura” stała się dla mnie możliwa i co najważniejsze prosta i jasna. Teraz wierzę, że jest to możliwe, po prostu ot, tak, przez pstryknięcie palcem zmiana nawyków, życia, charakteru. Pyk i już. I właśnie podczas Rytuału poczułam także, że ta cała moja udręka i zatrucie pochodzi z tak wielkiego mojego złoszczenia się, że chciałabym to zmienić. I muszę tutaj dodać, że jest to tak silne, przeraźliwe uczucia złości i gniewu, które domagają się sprawiedliwości, że żądają krwi.
I nadeszła wizja. Potwór w ciemności, przerażający byk z ogromnymi rogami, ogarnięty wielką, przeogromną złością, żądny krwi. Tu i teraz. Zapach żelaza z unoszących się oparów krwi. Rozproszona, lepka, gęsta, ciecz. Władca labiryntu. Osadzony w ciemnym labiryncie. Zły I głodny. Rozszarpie Ci gardło jak się zbliżysz. Minotaur.
I to ja byłam tym Minotaurem.
Obraz był koszmarny, ale niezwykle ławo było mi to zaakceptować. Tyle razy już doświadczałam mojej ciemnej strony, że pomyślałam „Dobrze Siły Wyższe, akceptuję, że to ja, Nawet jeśli tak to wygląda. Rozumiem. Ale co mam z tym zrobić?”
Siły Wyższe zostawiły mnie bez odpowiedzi, ale dały też powód do zastanowienia się jak świetlistą duszą jestem. Czy w ogóle?
Następnie dostałam wskazówkę, by uklęknąć I położyć głowę na podłodze I usłyszałam: “Bądź jak woda, spokojna woda”. Słowa były sylabizowane “Bądź jak wo-da, spo-koj-na wo-da”.
Poczułam, jak moja nagromadzona w ciele złość się uspokaja. Jakby moje hormony zostały zbilansowane. Zostało mi przypomniane pewne ćwiczenie, o którym kiedyś słyszałam, by w stanie wielkiego wzburzenia emocjonalnego wyobrażać sobie, że jesteśmy taflą morza, jeziora lub oceanu i w myślach na tej wodnej tafli układać kołyskę z dzieckiem. Trzeba uspokoić fale, uspokoić taflę, uspokoić wodę, by kołyska się leciutko unosiła. I cały czas powtarzały się słowa: „Bądź jak wo-da, spo-koj-na wo-da” jak mantra. Poczułam spokój. Miałam jeszcze poczekać w tej pozycji, by Siły Wyższe mogły otworzyć mój kręgosłup. I go tak energetycznie otworzyły I coś zrobiły, ale dokładnie nie wiem co. Na koniec przeszło przeze mnie pewne odczucie. Wydawało mi się, że wracam do pewnych zdolności, które zostały zapomniane. Mogłam coś robić oczami. Podczas Rytuału wiedziałam co, teraz już nie wiem. I na tym skończył się Rytuał.
Miałam bardzo dobrą noc, jakieś piękne sny. Wydaje mi się, że otrzymałam wsparcie. Rano pojawiła się wizja z tarotowej VIII kobieta ujeżdżająca lwa. Tak i ja poskramiałam z namiętnością gniewnego Minotaura.
Kochana Pani Mario mi w poprzednim tygodniu też pokazał się Pegaz, Jednorożec I Feniks jednocześnie. Na początku pomyślałam, że to nie ten koń 🙂 , a przyszła cała trójka. Pegaz znowu wyganiał żmije z mojego serca.
Obecny czas jednak nie jest łaskawy. Ja wiem, że jest bardzo ważny. Na głębokościach, poddane próbie wysokiej temperatury I ogromnemu ciśnieniu powstają diamenty. A ja albo zacznę błyszczeć albo oszaleję.