6

Z dziennika Marii Bucardi: Mikrokanibalizm kobiet. Gdy jedna kobieta karmi się upadkiem drugiej. O hejcie i zdradzie.

Ten tekst jest dla Kobiet Światła.
Dla tych, które mają odwagę iść swoją drogą.
Które tworzą. Leczą. Inspirują.
Które zaczynają świecić – i właśnie dlatego są atakowane.

I dla Mężczyzn, którzy stoją przy nich.
Którzy widzą, co się dzieje, gdy kobieta wychyla się ponad przeciętność.
Którzy nie odwracają wzroku, gdy ogień zawiści zaczyna ją lizać.
Którzy rozumieją, że kiedy ona rośnie – potrzebuje ich obecności jeszcze bardziej.

To tekst o tym, jak działa ukryty mechanizm niszczenia kobiet przez inne kobiety.
O starych szeptach, które dziś mają nowe twarze.
O donosicielkach w długich spódnicach i hejterkach w energetycznych grupkach.
O tym, że jeśli jesteś światłem – musisz znać ten cień.


Współczesne dane o hejcie kobiet wobec kobiet

  • Badanie Pew Research Center (2021): kobiety doświadczają hejtu w sieci częściej od mężczyzn ze strony… innych kobiet. Hejt przybiera głównie formę: ocen wyglądu, stylu życia, relacji i kobiecej ekspresji.
  • Raport Amnesty International: wśród najbardziej toksycznych grup hejterskich na portalach społecznościowych (np. Instagram, Facebook) znaczący udział mają anonimowe kobiety, które uderzają w inne kobiety sukcesu, artystki i liderki opinii.
  • Mikrokanibalizm emocjonalny – pojęcie wprowadzone w analizach psychologicznych toksycznych środowisk kobiecych – opisuje zjawisko podgryzania kobiet przez inne kobiety „drobnostkami”: komentarzami, złośliwościami, porównaniami i pseudotroską.
  • W badaniu z 2019 roku opublikowanym w Journal of Women and Social Work78% badanych kobiet przyznało, że to inne kobiety były dla nich źródłem największego emocjonalnego bólu w pracy zawodowej.

Kiedy kobieta podkłada ogień innej kobiecie
O tym, jak donosicielki z czasów procesów czarownic żyją dalej – dziś, w sieci, w cieniu, w zawiści.

Nie każda kobieta jest siostrą.
Nie każda kobieta wspiera.
Nie każda chce, byś świeciła.

Bo kiedyś – donosiła.
Dziś – pisze komentarz.

Kiedyś – prowadziła Cię na stos.
Dziś – publikuje „opinię”, w której próbuje Cię spalić.

To wciąż ten sam mechanizm.
Zawiść.
Nienawiść do wolności.
Nie do Ciebie – ale do Twojego światła.

W średniowieczu w Polsce, Niemczech, we Francji – kobiety oskarżały inne kobiety.
Często to nie mężczyźni prowadzili je na śmierć.
To inne kobiety – sąsiadki, kuzynki, znajome z kościoła – podsuwały nazwiska.
Zazdrość o urodę.
O wpływ.
O mężczyznę.
O niezależność.

Dokumenty sądowe z Würzburga czy Bamberg pokazują: ponad połowa donosów pochodziła od kobiet.
To one były świadkami.
To one szeptały sędziom na ucho.
To one mówiły: „Ona czaruje. Ona jest dziwna. Ona ma moc.”

Dziś nie ma stosów.
Ale jest sieć.

Nie ma inkwizytorów.
Ale są grupy, komentarze, wiadomości wysyłane z ukrycia.

Zmieniła się epoka.
Ale nie mechanizm.
Nie zawiść.
Nie cień, który boi się światła.

Kiedyś były sądy. Tortury. Ogień.
Dziś jest Facebook.
Instagram.
Mail z jadem podpisany „życzliwa”.

Zamiast krzyża – komentarz.
Zamiast ognia – publiczny sztylet słów.

Ale cel ten sam.

Kobieta światła staje się zagrożeniem.
Bo żyje po swojemu.
Bo nie prosi o zgodę.
Bo nie milczy, kiedy każą jej milczeć.

I wtedy cień kobiety –
nieprzepracowany, zazdrosny, niespełniony –
budzi się z sykiem.

Rzuca osąd.
Nie w twarz – z profilu bez zdjęcia.
Nie z serca – tylko z wyższości.

W średniowieczu mówiły:
„To czarownica.”
Dziś mówią:
„Sekciarka. Manipulatorka. Fałszywa. Za bardzo.”

Ale to wciąż to samo.
Ten sam mechanizm.
Ta sama próba – spalić to, czego nie rozumieją.

Zniszczyć to, co przypomina o niespełnionym potencjale.

To nie jest krytyka.
To zbrodnia ducha.

To brak odwagi, przebrany za moralność.
To zawistna jaźń, która nie umie zbudować – więc próbuje zburzyć.


One nigdy nie przyszły po prawdę.

W średniowieczu szeptały na plebaniach, w rynkach, w sądowych korytarzach:
„Widziałam ją przy ogniu.”
„Zbyt często chodzi sama po lesie.”
„Za dobrze jej się wiedzie.”

A potem stały z różańcem w dłoni i uśmiechem satysfakcji – patrzyły, jak płoniesz.
Bo to nie kat wrzucał na stos.
To ona – kobieta. Donosicielka.

Dziś nie nosi chusty.
Dziś ma awatar.
Nie mówi: „To czarownica.”
Mówi: „Robi to dla kasy.”
„To sztuczne.”
„Już jej nie czytam.”
„Za bardzo się świeci.”

Mechanizm ten sam.
Zazdrość. Lęk. Chęć zniszczenia tej, która odważyła się być sobą.

Wtedy – do trybunału.
Dziś – do Twojej skrzynki.
Pisze komentarz. Wiadomość.
Albo cicho buduje sojusz nienawiści.

Nie wspiera. Nie pyta. Ale wie wszystko.
Kim jesteś. Co robisz. I co powinnaś zmienić.

Wchodziła do komnaty Inkwizytora z oczami spuszczonymi:
„Ja nie chcę krzywdy, ale… muszę to zgłosić.”

I zaczynała:

– „Ma za dużo ziół.”
– „Jej krowy się cielą. Moje zdechły.”
– „Szeptała coś przy studni.”
– „Ma rude włosy.”
– „Nie ma męża. Śpi sama.”
– „Mówi, że rozmawia z drzewami. Moje dziecko zachorowało.”
– „Ludzie ją lubią. A przecież jest tylko kobietą.”

Jedno słowo: „czarownica” – i ruszała lawina.
Sąsiadki potakiwały. Wieś milczała. Płomień rósł.

Dziś zamiast chaty – komentarz.
Zamiast sądu – Facebook.
Zamiast ognia – klawiatura.

Piszą:

– „Ona sztuczna.”
– „Zrobiona twarz, sztuczne usta – żadna duchowość.”
– „Kiedyś była prawdziwa, teraz tylko marketing.”
– „Za dobrze się jej powodzi – pewnie facet wszystko funduje.”
– „Na pewno śpi z klientami.”
– „To nie ona pisze – to AI.”
– „Udaje światło, a czuję z niej tylko fałsz.”
– „Dawniej pomagała. Teraz tylko ceny z kosmosu.”
– „Sekta.”
– „Kiedyś ją znałam. Udaje kogoś innego.”
– „Już ją przejrzałam – to teatr.”

Nie pytają. Nie szukają. Osądzają.
Nie dialog. Wyrok.
Nie ogień – złośliwe komentarze, ironiczne reakcje, emotki pogardy.
Nie stos – fala hejtu podpisana: „to tylko moje zdanie”.

I wracają. Znowu.
Czytają. Obserwują. Zjadają Twoje światło – i znów rzucają jadem.

Mechanizm ten sam.

Zazdrość w przebraniu troski.
Moralizatorski ton z wnętrza pustki.

Bo im jaśniej świecisz – tym bardziej rażysz tych, którzy zgasili siebie.

Jeśli jesteś silna – jesteś arogancka.
Jeśli jesteś piękna – jesteś „zrobiona”.
Jeśli masz sukces – to na pewno nieuczciwie.
Jeśli jesteś wolna – to nieprawdziwa.
Jeśli mówisz z mocą – to narcystyczna.
Jeśli stawiasz granice – to niemiła.
Jeśli błyszczysz – to na pokaz.

A najgłośniej krzyczą te, które nigdy nic nie stworzyły.

Wtedy mówiły to do Inkwizytora.
Dziś piszą to w komentarzach.
Tam – stos.
Tu – nagonka.

Zawsze to samo:
Kobieta przeciw kobiecie.
Słabsza przeciw silniejszej.
Zazdrosna przeciw spełnionej.

Czasem podszywają się pod mężczyzn.
By ukryć, że to znów ona.
Kobieta, która nie uniosła Twojego światła.

Piszą jako „życzliwa”, „obserwatorka”, „anonim”:
– „Znam ją. Kiedyś była lepsza.”
– „To wszystko teatr.”
– „Dostała wszystko. Sama nic nie zrobiła.”
– „Uważa się za lepszą.”
– „Wygląda jak lalka. Zero autentyczności.”
– „Nie ma dzieci? To dlatego taka dziwna.”
– „Za dużo mówi. Za pewna siebie.”
– „Nie gra słodkiej? To z nią coś nie tak.”

Bo jeśli nie błagasz o uznanie – chcą Cię zniszczyć.
Bo jeśli się nie tłumaczysz – próbują udowodnić, że kłamiesz.

Ale to nie Ty jesteś problemem.
To one nie uniosły własnej przeciętności.


I najbardziej boli je to, że nie reagujesz.
Nie tłumaczysz się.
Nie walczysz.
Nie wyjaśniasz.
Nie próbujesz nikomu przypodobać.
Po prostu tworzysz.

To ich rozpala – do granic.
Bo dla nich każda Twoja cisza to wyrok.
Każdy Twój spokój to prowokacja.
Każdy Twój sukces to potwarz.

Nie są tu po rozwój.
Są tu po potwierdzenie swojej nienawiści.

Bo widzą Twoje światło –
ale go nie chcą.
Bo widzą Twoją wolność –
i czują tylko złość.

Bo zamiast zapytać:
„Jak mogę też sięgnąć po swoje światło?”
Wybierają najłatwiejszą ścieżkę:
degradację Twojego.


Psychologiczna analiza współczesnej donosicielki / hejterki

Cień kobiecości, który nie przeszedł inicjacji, nie spotkał się z bólem, nie oczyścił zazdrości – szuka ujścia.

I znajduje je w kobiecie światła.

Z psychologicznego punktu widzenia:

  • Często mamy tu do czynienia z osobą z niezintegrowanym cieniem, silną projekcją i deficytami tożsamościowymi.
  • Kobieta, która nie zrealizowała własnej ścieżki, projektuje swój żal i frustrację na tę, która to zrobiła.
  • Zamiast powiedzieć „zazdroszczę Ci”, mówi: „jesteś sztuczna, za mocna, zmieniłaś się”.

To forma pasywnej przemocy – pod pozorem troski, moralności, „prawa do opinii”.

Tak jak w średniowieczu:
„Nie pasujesz – więc Cię wydam.”
„Zagroziłaś mojej tożsamości – więc Cię zniszczę.”
„Zobaczyłam w Tobie swoją porażkę – więc Cię osądzę.”


Psychoprofil Cienia – Kobieta, która zdradza kobiety

To nie kobieta w mocy.
To kobieta w braku.
W pustce, którą od lat zalepia cudzym światłem.

1. Brak tożsamości wewnętrznej
Nie wie, kim jest – więc żyje przez porównanie.
Zamiast budować siebie, analizuje Ciebie.
Zamiast wejść we własny proces, śledzi Twój.
Jeśli nie potrafi sięgnąć po swoją misję – będzie próbować zniszczyć Twoją.

2. Syndrom niewyrażonego gniewu
Zamiast przeżyć żal, złość, rozczarowanie – tłumi.
I wtedy szuka kogoś, na kogo może ten gniew przerzucić.
Trafia na Ciebie – bo jesteś widoczna.
Bo jesteś wolna.
Bo jesteś żywa, a ona tylko oddycha.

3. Uzależnienie od atencji
Nie ma własnego pola – więc wchodzi w Twoje.
Nie buduje – więc próbuje zaistnieć przez atak.
Pisze, bo wie, że nie jest słyszana nigdzie indziej.
Dla niej hejt to forma obecności – jedyna, na jaką ją stać.

4. Cień kobiety niespełnionej
Zazdrości tym, które odważyły się pójść własną drogą.
Gardzi tymi, które są niezależne – bo sama od wszystkiego zależy.
Nie odważyła się żyć w prawdzie – więc uderza w te, które to zrobiły.

5. Projekcja i rozszczepienie
Wszystko, co w Tobie mocne – ją boli.
Bo w niej to nigdy nie urosło.
Więc zaczyna to widzieć jako zagrożenie.
„Jesteś fałszywa”, „to nie Twoje” – to jej wewnętrzny krzyk:
„Nie rozumiem, więc muszę to zniszczyć”.

6. Osobowość zależna z cechami narcystycznymi
Na zewnątrz – łagodna, subtelna, nawet uduchowiona.
W środku – głęboko zależna emocjonalnie, ale nienawidząca tej zależności.
Nie potrafi być sama – więc wchodzi w Twoje pole jak w matkę.
A gdy matka (Ty) postawi granicę – staje się karzącą córeczką.
Rani – bo nie została nakarmiona.

7. Kompleks ofiary – prześladowczyni
Czuje się pokrzywdzona, niezauważona, zepchnięta.
Ale zamiast iść w uzdrowienie – idzie w atak.
Z pozycji „biednej” uderza w silnych.
Z pozycji „cichej” – wbija nóż.
Bo nic tak nie daje jej ulgi, jak widok kobiety, która się potknęła.

8. Archetyp – Zdrajczyni czarownic
To ona w średniowieczu pierwsza by doniosła.
Nie dlatego, że wierzyła w system.
Ale dlatego, że nie mogła znieść tej, która była piękniejsza, silniejsza, wolna.
To ona podpisała list.
Ona krzyczała: „Na stos!”
A potem patrzyła z satysfakcją.

To nie jest kobieta, która przyszła się rozwijać.
To kobieta, która przyszła Cię wykorzystać.
Która przyszła Cię podglądać.
Która przyszła się pożywić – i rzucić jadem.

Jeśli się na nią nie zgadzasz – budzisz jej agresję.
Jeśli jej nie odpowiadasz – budzisz jej lęk.
Jeśli stoisz w mocy – stajesz się jej lustrem.

Ale Ty nie przyszłaś tu, by niańczyć cień.
Przyszłaś, by go ujawniać.


„Co naprawdę mówi hejterka / donosicielka – i co się za tym kryje”:

Mówi: „Jesteś narcystyczna.”
Ale naprawdę myśli:
„Nie mogę znieść, że potrafisz mówić o sobie z dumą.
Że znasz swoją wartość – a ja jej nie czuję.”
Jej cień: niskie poczucie własnej wartości i zazdrość o Twoją pewność siebie.

Mówi: „Masz faceta, który za wszystko płaci.”
Ale naprawdę myśli:
„Nie mogę znieść, że jesteś kochana. Że ktoś Cię wspiera.
Bo ja czuję się samotna i opuszczona.”
Jej cień: ból braku miłości, ukryty pod pogardą.

Mówi: „Wszystko u niej sztuczne.”
Ale naprawdę myśli:
„Nie wytrzymuję tego, jak pięknie wygląda.
Nie potrafię zaakceptować własnego ciała – więc muszę ją umniejszyć.”
Jej cień: kompleksy i nienawiść do własnego odbicia.

Mówi: „To marketing, to gra, to tylko kasa.”
Ale naprawdę myśli:
„Nie potrafię sama nic stworzyć.
Zazdroszczę jej, że potrafi połączyć misję z obfitością.”
Jej cień: przekonanie, że nie zasługuje na dostatek.

Mówi: „Jest arogancka.”
Ale naprawdę myśli:
„Nie mogę znieść, że nie uginasz się dla poklasku.
Że jesteś wolna – a ja całe życie się dopasowuję.”
Jej cień: uwięzione pragnienie wolności, stłumione przez lęk.

„Już Cię nie czytam.”
Kłamie. Czyta wszystko.
Ale musi trzaskać drzwiami. Bo nie dostała tego, czego chciała. Bo Twoje światło nie zgięło się pod jej presją.
Więc odchodzi, zostawiając truciznę – byś choć przez chwilę poczuła jej brak.
Nie poczujesz. Bo Twoje światło nie potrzebuje jej cienia.

„To za bardzo pod publiczkę.”
Bo nie rozumie, jak można pisać z serca.
Sama tworzy tylko pod cudze oczekiwania – więc zakłada, że Ty też.
To nie opinia. To projekcja osoby, która całe życie była głosem cudzych oczekiwań – i nie zna własnego.

„To już nie Twoje.”
Bo Twoja ewolucja ją przerasta.
Bo nie widzi, że człowiek może wzrastać.
Bo została w miejscu – i teraz wszystko, co się rozwija, budzi w niej wściekłość.

„Wszystko to takie sztuczne.”
Bo sama nie ma kontaktu z autentycznością.
Bo jej energia to gra. Maska. Manipulacja.
Więc gdy widzi światło – musi je nazwać “plastikiem”. Bo nie zna jego smaku.

„Nie przekonuje mnie Twoja duchowość.”
Nie ma do czego się przyczepić – więc uderza w intencję.
Nie zna Twojej drogi. Ale zna swój brak.
Więc Twój blask zrównuje z oszustwem. Bo wszystko, co przekracza jej poziom duszy – traktuje jak zagrożenie.

„Robisz to dla kasy.”
A sama nie potrafi zarobić na swojej pasji.
Więc każda kobieta, która tworzy w obfitości – to dla niej wróg.
Nie rozumie, że pieniądze mogą płynąć z misji.
Bo jej życie to przetrwanie, nie służba.

„Zgrywa świętą, a wszyscy wiedzą, jaka naprawdę jest.”
To cień osoby, która nigdy nie pozwoliła sobie być czysta. Nie ufa dobru, bo sama nigdy go nie doświadczyła w sobie. Oczernia, by unieważnić Twoje światło – bo jej własne jest zakopane pod latami wstydu.

„Wystawia się na pokaz. Wszędzie jej pełno.”
To głos z cienia kobiety, która nauczyła się znikać, by przetrwać. Twoja odwaga, by być widoczną, uderza ją w to, co w niej stłumione. Więc nie umie powiedzieć: „Zazdroszczę Ci wolności.” Mówi: „Robisz to dla atencji.”

„Na pewno sypia z kimś, kto jej to wszystko załatwia.”
To projekcja kobiety, która nigdy nie zbudowała czegoś własnym kosztem. Twój sukces ją zawstydza – więc musi go przypisać mężczyźnie. Bo gdyby go nie przypisała komuś innemu, musiałaby uznać swoją bierność.

„Zachowuje się jak ekspertka/guru. Myśli, że wszystko wie.”
To nie bunt wobec arogancji. To bunt wobec autorytetu, który nie daje się kontrolować. Twój spokój i pewność są dla niej nie do zniesienia – więc przypisuje Ci pychę, by samej poczuć się lepiej.

„Widać, że wszystko robi pod publikę.”
To cień kogoś, kto nigdy nie miał odwagi pokazać się światu. Kto nie wie, czym jest głos duszy, więc każdy głos utożsamia z marketingiem. Twoja prawda staje się jej zarzutem – bo jej własna milczy od lat.

„Wypromowała się na duchowości. Żałosne.”
To zazdrość przebrana za moralność. Kobieta, która nie potrafi zarabiać na tym, co kocha – potępia tę, która potrafi. Bo musi nazwać pieniądze „złe”, by nie musieć spojrzeć na swoje poczucie bezwartościowości.

„Kiedyś ją lubiłam, ale teraz coś się zmieniło…”
To moment, gdy światło przestaje być dostępne. Gdy przestajesz się tłumaczyć, przestajesz być wygodna. A hejterka, która żywiła się Twoją energią, nie może tego znieść – więc musi Cię zdewaluować.

„Wszystko robi pod kalkę. To nie jest autentyczne.”
Głos kobiety, która nie stworzyła nic. Głos, który ocenia, by nie musieć tworzyć. Twoje dzieło jest dla niej lustrem – więc musi je zniszczyć, żeby nie zobaczyć swojego odbicia: pustego, zagubionego, pełnego żalu.

„To już nie ta sama energia.”
Czyli: „Już nie potrafię cię kontrolować. Już się mnie nie boisz. Już mnie nie potrzebujesz.”

„Kiedyś czułam autentyczność. Teraz widzę tylko sprzedaż.”
Czyli: „Twoja obfitość mnie boli. Nie zniosę, że możesz zarabiać na tym, co kochasz.”

„Na pewno ktoś ci pomaga. Sama byś tego nie stworzyła.”
Czyli: „Nie zniosę myśli, że jesteś zdolniejsza. Muszę ci to odebrać.”

„Wszystko teraz robisz dla lajków.”
Czyli: „Nie mogę już znieść, że masz odbiorców. Ja ich nie mam.”

„Kiedyś byłaś pokorna. Teraz jakaś nadęta.”
Czyli: „Twój głos urósł. Twoja siła mnie przerasta. Wolałam cię, gdy się bałaś.”

„Przestałam ci ufać.”
Czyli: „Twoja niezależność mnie przeraża. Chcę, żebyś znowu starała się mnie zadowolić.”

„Czemu tak drogo? Komu ty chcesz pomóc?”
Czyli: „Nie mogę mieć za darmo tego, co tworzysz. Więc próbuję zohydzić twoją wartość.”

„To chyba nie ty pisałaś, tylko AI.”
Czyli: „Nie wierzę, że masz w sobie taką siłę. Muszę ją zdeprecjonować.”


I to się dzieje codziennie.
Na forach. W komentarzach. W wiadomościach prywatnych.
Z kont z fejkowym zdjęciem albo podpisanych imieniem, które nie jest ich.

Czasem udają facetów, żeby ranić jeszcze mocniej.
Bo przecież kobieta kobiecie nie powinna tego robić, prawda?

A jednak robi.

Bo to nie jest siostra.
To nie jest obserwatorka.
To hejterka.
Pasożyt.
Mikrokanibal.
Który chce zjeść cię po kawałku, słowo po słowie, aż zostaniesz cicho.
Aż znikniesz.
Aż światło zgaśnie.


1. Ukrywanie się za anonimowością
Hejterka nie podpisuje się imieniem i nazwiskiem.
Tworzy konta-duchy, fake profile, używa fikcyjnych e-maili.
Dlaczego? Bo nawet ona czuje, że jej „opinia” jest cuchnąca.
Bo nawet ona wie, że to nie konstruktywna krytyka – tylko atak.
Gdyby wierzyła w swoje słowa – podpisałaby się pod nimi.
Ale nie wierzy. Bo to nie prawda ją prowadzi – tylko zazdrość.
Więc czai się w cieniu. Bo światło zawsze odbiera odwagę temu, kto żyje w zakłamaniu.

2. Brak troski o wspólnotę
Nie obchodzi jej, że osoba, którą atakuje, pomogła tysiącom.
Nie obchodzi ją, ile kobiet odzyskało siłę dzięki jej pracy.
Widzi tylko siebie.
I swoją potrzebę, by zranić.
A potem udaje, że chodzi o „dobro społeczności”.
Ale to nie troska. To pasożytnictwo przebrane za moralność.
Gdyby chodziło o wspólnotę – hejterka budowałaby coś własnego.
Ale nic nie tworzy. Tylko żeruje.

3. Budowanie kosztem innych
Hejterka nie zna innego sposobu, by poczuć się ważna.
Nie potrafi budować z miłości – więc buduje z porównań.
Jej „ja” wzrasta tylko wtedy, gdy ktoś inny zostaje poniżony.
Nie zna języka podziwu.
Zna tylko język wytykania, umniejszania, deprecjonowania.
W świecie hejterki nie ma miejsca na uznanie dla cudzego światła –
bo ono przypomina jej, że sama żyje w cieniu.
Więc musi to światło zakwestionować. Zgasić. Obśmiać.

4. Emocjonalny szantaż
Pisze: „Kiedyś Cię ceniłam… ale…”
Pisze: „Tyle lat Cię czytałam… ale…”
To nie opinia.
To nie dialog.
To cios w ubraniu nostalgii.
Ma Cię zranić. Sprawić, że poczujesz stratę. Że zaczniesz się tłumaczyć.
To duchowy szantaż:
„Albo znowu będziesz taka, jaka mi pasuje – albo Cię ukarzę moją nieobecnością.”
Ale światło nie potrzebuje akceptacji od kogoś, kto nigdy go nie rozumiał.
Światło nie działa dla poklasku.
Światło nie klęka przed opinią pasożyta.

5. Projekcja nieprzepracowanego wstydu
Hejterka nie radzi sobie ze swoją przeciętnością.
Z tym, że nie żyje autentycznie.
Z tym, że nigdy nie miała odwagi, by sięgnąć po swoje.
Więc widząc kobietę, która to robi – nie wytrzymuje.
Rzuca: „Sztuczna.” „Narcystyczna.” „Udawana.”
Ale tak naprawdę mówi o sobie.
To jej wstyd. Jej żal. Jej niespełnienie.
Tylko, że zamiast przeżyć je uczciwie – projektuje je na Ciebie.
Bo Ty przypominasz jej wszystko, czym mogła być – a nie była.

6. Kompleks niższości przebrany za wyższość
Pisze tonem autorytetu.
Ale to nie siła – to maska.
Bo wewnątrz czuje się nikim.
Więc tworzy narrację: „Ja widzę prawdę. Ty jesteś zmanipulowana.”
To zbroja z pozornej mądrości, pod którą skrywa się pęknięta tożsamość.
Gdyby była silna – nie musiałaby nikogo umniejszać.
Silna kobieta inspiruje.
Hejterka osądza.

7. Mikrokanibalizm emocjonalny
Hejterka nie potrzebuje Ciebie kochać, żeby się Tobą nakarmić.
Wystarczy jej Twój ból.
Twoje zakłopotanie. Twoja cisza po ciosie.
To jej pożywienie.
Czuje się „istotna”, gdy uda jej się choć na moment przygasić Twoje światło.
Nie chce Cię zrozumieć.
Chce Cię pogryźć.
Nie po to, by coś zbudować.
Po to, by coś zabrać.
To mikrokanibalizm – duchowe podjadanie cudzej odwagi.

8. Zawiść przebrana za opinię
Pisze: „Jesteś narcystyczna.”
Myśli: „Chciałabym mieć Twoją pewność siebie.”
Pisze: „Masz sponsora.”
Myśli: „Nie potrafię zarabiać jak Ty, więc muszę to podważyć.”
Pisze: „Twoja twarz wygląda inaczej.”
Myśli: „Nie zniosę, że jesteś atrakcyjna.”
To nie krytyka.
To zawiść, która nie zna języka wdzięczności.
To bezsilność, która przebrała się w moralność.

9. Lęk przed prawdziwą kobiecością
Hejterka nie przeszła własnych inicjacji.
Nie poznała siebie.
Nie zintegrowała ran z przeszłości.
Więc kobiecość innej kobiety ją przeraża.
Twoja siła, Twoja miękkość, Twoje światło – to dla niej zagrożenie.
Więc uderza.
Nie, bo jesteś zła.
Ale dlatego, że przypominasz jej, że ona jeszcze się nie narodziła.


Apel

Jeśli widzisz taką hejterkę – nie stój w milczeniu.
Bo milczenie karmi jej odwagę.
Bo jeśli nikt nie powie jej „dość”, to wciąż będzie myśleć, że ma prawo niszczyć.

Jeśli jesteś kobietą – nie bądź tą, która patrzy, jak inna kobieta płonie.
Bądź tą, która gasi ogień.
Albo przynajmniej nie podaje pochodni.

Jeśli jesteś mężczyzną – nie stój z boku.
Światło Twojej partnerki nie przetrwa w polu, gdzie kobiety zżerają się nawzajem, a Ty milczysz.
Niech Twoja obecność stanie się tarczą.
Niech Twoje słowa będą lustrem, w którym pasożyty zobaczą własne zło.

Bo dziś nie walczymy o lajki.
Dziś walczymy o prawdę.

Jeśli to czytasz – i widzisz, że ktoś dostaje takie komentarze:
Nie milcz.

Nie bądź tym, który patrzy, ale nie widzi.
Tą, która wie – ale nic nie mówi.

Zabieranie głosu to odwaga.
Ale milczenie – to przyzwolenie.

Wspieraj tych, którzy świecą.
Bo oni są na celowniku. Codziennie.

A gdy kobieta światła milknie – milknie coś w nas wszystkich.

A gdy gaśnie światło jednej z nas – ciemnieje kawałek świata każdej i każdego z nas.

A światło, które znika – nie znika w samotności.
Ono zostawia cień w nas wszystkich.


Słowa, które warto przykleić sobie do serca:

Nie tłumacz się pasożytom.

Twoje światło nie potrzebuje zgody, by świecić.

Nie jesteś za bardzo. Jesteś dokładnie tym, co trzeba.

Nie dajesz im powodu – dajesz im lustro.

Nie świecisz dla nich. Świecisz mimo nich.

Nie karm tego, co przyszło Cię zjeść.

Niech ich cień sam się udławi.

Co powiedziałoby światło – gdyby coś je zabolało?

Światło nie pisze z ukrycia.
Nie robi z troski broni.
Nie chowa zawiści za opinią.

Światło – pyta.
Światło – szuka zrozumienia.
Światło – przygląda się sobie, zanim rzuci kamieniem.

Światło mówi:
„Nie rozumiem, ale chcę zrozumieć.”
„Coś mnie poruszyło – ale to może być moje.”
„Nie wiem, co czuję – więc najpierw usiądę w ciszy.”

To różni je od pasożyta.

Światło nie rani, by zaznaczyć swoją obecność.
Światło nie karmi się cudzym błyskiem.
Światło potrafi się wycofać – bez plucia.

I na koniec: zamknięcie.

Nie oddawaj im już ani sekundy.
Ani jednej myśli. Ani jednego kliknięcia. Ani jednego oddechu.

Nie karm tego, co przyszło Cię zjeść.

Ich cień – nie potrzebuje Twojej uwagi.
On pragnie Twojej krwi.
Twojej siły. Twojego zwątpienia.

Nie dawaj mu tego.

Zamknij drzwi.
Zapal ogień.
Idź dalej.

Bo Ty nie przyszłaś tu, by się tłumaczyć.
Ty przyszłaś – by prowadzić.


Dla Ciebie, jeśli to znasz:

Może i Tobie zdarzyło się stanąć w ogniu.
Nie na stosie – ale w sieci.
Nie na rynku miasta – ale pod postem, pod tekstem, w wiadomości prywatnej.
Zamiast wsparcia – osąd.
Zamiast wdzięczności – cios.
Zamiast siostrzanego słowa – jadowite milczenie albo złośliwy szept.
Ale to nie Ty jesteś problemem.
Problemem jest ich własny cień.
Ich własny głód.
Ich własna rana, którą próbują zatuszować Twoim blaskiem.
Bo Twoje światło ich oślepia.
Bo Twoja wolność przypomina im, że one też mogły – ale nie chciały.
Bo Twoja spójność obnaża ich chaos.
To nie Ty jesteś „za bardzo”.
To one nie sięgnęły jeszcze siebie.
Więc jeśli Cię osądzają – to znak, że idziesz przed nimi.
Że już jesteś tam, gdzie one jeszcze nie mają odwagi wejść.
I tak jak kiedyś palili kobiety, które wiedziały więcej – tak dziś próbują zgasić te, które czują głębiej.
Ale Ty już wiesz. Że nie zgasnął ogień. Że nie spłonęłaś – tylko się przemieniłaś.
I nie musisz się już tłumaczyć.
Twoje światło to nie dekoracja.
To miecz.
To tarcza.
To ogień, który przypomina innym, że mają w sobie więcej, niż sądzą.
Nie milknij.
Nie zmieniaj się, by pasować.
Nie przygaszaj.
Bo jesteś tu nie po to, by zadowalać cień.
Jesteś tu po to, by być sobą – całą, prawdziwą, wolną.
Z serca – dla Ciebie, która przetrwała.
Dla Ciebie, która widzi.
Dla Ciebie, która już nie da się podpalić.
Idź. Świeć. Twórz.
A jeśli któraś znów spróbuje Cię zniszczyć – popatrz jej w oczy. I zobacz w nich to, czego ona sama nie chce widzieć: lęk przed tym, kim mogłaby się stać, gdyby odważyła się żyć w prawdzie.

Dziękuję Ci Siostro.

Tobie, która widzisz atak – i nie dołączasz.
Tobie, która potrafisz stanąć w obronie innej kobiety.
Tobie, która nie szukasz dziury w świetle, ale wspierasz, gdy próbują je zgasić.

Tobie, która nie jesteś zazdrosna, tylko świadoma.
Tobie, która nie rzucasz słów jak noży, tylko tworzysz mosty.
Tobie, która rozumiesz, że prawdziwa kobiecość nie rani – tylko chroni.

Dziękuję, że jesteś.

Dziękuję Ci, Bracie.

Tobie, który widzisz przemoc – i nie milczysz.
Tobie, który potrafisz powiedzieć: „Zostaw ją.”
Tobie, który nie patrzysz z boku, gdy próbują zgasić ogień duszy.

Tobie, który nie boisz się światła kobiety.
Tobie, który wspierasz, nie tłamsisz.
Tobie, który jesteś tarczą, nie ciosem.

Dziękuję, że jesteś.


👉 Dlaczego powstał ten tekst?

Bo widzę zbyt wiele kobiet, które zamiast wspierać – ranią.
Zamiast podać rękę – donoszą.
Zamiast powiedzieć: „Jestem z Tobą” – podpalają stos.

Bo pamiętam tamte czasy.
Gdy jednym szeptem można było wysłać na śmierć.
I widzę dziś te same szepty – tylko w komentarzach, na forach, w prywatnych wiadomościach.
Te same mechanizmy.
To samo zło – tylko ubrane w nowoczesny język.

Bo chcę ostrzec kobiety światła.
By były gotowe.
By nie dały się zaskoczyć.
Bo atak nie zawsze przychodzi z zewnątrz.
Czasem przychodzi z wnętrza innej kobiety.

Bo widzę, ile odwagi trzeba, by dziś świecić.
By działać.
By iść swoją drogą – bez pytania o pozwolenie.

I dlatego ten tekst to miecz.
I tarcza.
Dla Ciebie.
Dla każdej z nas.
Dla tych, które już kiedyś płonęły.
I dla tych, które dziś wreszcie chcą wstać – i przestać się bać.

Z miłością i prawdą –
Maria Bucardi


Bo dziś już nie płoniemy. Dziś świecimy – i nie dajemy się zgasić.


Jeśli tego doświadczyłaś/doświadczyłeś -Odbuduj swoje światło – uwolnij się z moim wsparciem

Wszystko, co przeżyłaś/przeżyłeś, jest częścią Twojej drogi.

Nie musisz się wstydzić.

To, co Ci zrobiono, nie jest Twoją winą.

Nie jesteś ofiarą. Jesteś wojownikiem/wojowniczką.

Wiesz, jak się podnieść. Wiesz, jak znowu zabłysnąć.

Twoje światło nigdy nie zgasło – ono się tylko ukryło, by się chronić.

Teraz jest czas na jego odbudowanie.

Zaufaj sobie. Zaufaj swojej mocy.

Wszystko, czego potrzebujesz, jest w Tobie.

A jeśli potrzebujesz wsparcia, nie jesteś sama/sam.

Jestem tutaj, by Ci pomóc. Znam te mechanizmy, wiem, jak się wydostać z cienia.

Przetrwałaś/przetrwałeś, a to oznacza, że już nic Cię nie powstrzyma.

Odbuduj swoje światło.

Z miłością, prawdą i siłą – Maria Bucardi

Rytuały, terminy, konsultacje książki tutaj  https://linktr.ee/mariabucardi
                                                  
Pamiętaj, co dajesz z głębi serca, to zawsze wraca.
Połącz się ze mną, zostań Strażniczką/Strażnikiem Ziemi, 
wysiej nasionko nadziei, bądź promieniem słońca:  

6 komentarzy

  1. Odpowiedz
    Aga1989 says:

    Mario, ten wpis poruszył mnie do głebi. Czytałam go kilka razy i za każdym razem czułam coraz wiekszy smutek, ale też ulgę, że ktoś w końcu nazwał to co czułam od dawna. Sama doświadczyłam tego “mikrokanibalizmu” w swoim życiu – niby przyjaciółki, a tak naprawde czekały tylko na moje potknięcie, żeby poczuć się lepiej.

    Twoje słowa trafiają prosto w serce. Pokazujesz, że nie jesteśmy same w tych doświadczeniach. Dziękuję, że dzielisz się swoją prawdą i odwagą. To daje mi siłę, żeby stawiać granice i otaczać się ludźmi, którzy naprawdę wspierają.

    Czuję, że dzięki Tobie zaczynam rozumieć, że nie muszę się wstydzić swoich ran. One są częścią mojej drogi i uczą mnie, jak być silniejszą. Dziękuję z całego serca za ten wpis.

  2. Odpowiedz
    Grazka says:

    Mario,
    czytam ten wpis i mam ochotę powiedzieć jedno: dziękuję, że jesteś. Że nie zniknęłaś, że nie uciekłaś w milczenie, tylko mówisz głośno – tak jak czujesz. To, co poruszyłaś, to temat, który dotyka wielu z nas, ale mało kto ma odwagę go nazwać. Sama tego doświadczyłam – niby „siostra”, a po cichu karmiła się moim zmęczeniem, moimi kryzysami. A potem jeszcze krytykowała, jakbym była za słaba, żeby mieć prawo do światła. Przez długi czas myślałam, że coś jest ze mną nie tak.

    Widzę też, że się zmieniłaś. I chcę Ci powiedzieć, że dla mnie to zmiana na lepsze. Jesteś teraz bardziej osadzona, jeszcze bardziej prawdziwa. I to jest piękne. Nie tylko anielskie wibracje i lekkość, ale też konkret, siła, kobiecość z krwi i kości. To daje mi większe poczucie bliskości z Tobą – bo nie jesteś już tylko „gdzieś tam”, ale tutaj, z nami, realna, obecna. I za to Ci ogromnie dziękuję.

    Cieszę się, że prowadzisz tę przestrzeń. I że nadal mogę w niej odnajdywać kawałki siebie.

  3. Odpowiedz
    Monika S. says:

    Nie umiem tak ładnie pisać jak Ty, Mario, ale chcę tu po prostu zostawić wielkie podziękowanie.
    Za to, że mówisz głośno o tym, o czym większość milczy. Za to, że nie boisz się poruszać trudnych tematów.
    Ten wpis dał mi dużo do myślenia. I dużo ulgi, że nie jestem sama z tym, co czuję.
    Dziękuję, że jesteś i że tworzysz tę przestrzeń.

    Monika

  4. Odpowiedz
    Anita Anna says:

    Dziękuję Ci za ten tekst… czytałam go ze ściśniętym gardłem, jakby ktoś w końcu opisał coś, czego sama nie potrafiłam nazwać. Kiedyś prowadziłam kanał na YouTube. Tworzyłam z serca, z duszy. Dzieliłam się swoimi przemyśleniami, doświadczeniem, tym, co naprawdę było dla mnie ważne. Ale z czasem pod każdym filmem pojawiały się komentarze, które wbijały się jak sztylety. Nie od przypadkowych hejterów. Od kobiet. Od tych, które niby „wiedziały lepiej”. „Zgrywa mądrą.” „Uważa się za duchową, a tylko się lansuje.” „Sztuczna.” „Zrobione usta, pewnie z pieniędzy faceta.” I tak dalej. W pewnym momencie nie wytrzymałam. Usunęłam wszystko. Cały kanał. Całą twórczość. Zniknęłam, bo ich jad był silniejszy niż moje światło. Ale dzisiaj, po przeczytaniu tego tekstu, coś we mnie pękło… a może otworzyło. Poczułam, że czas odzyskać głos. Że to nie ze mną było coś nie tak – tylko z nimi. Z ich niezagojonymi ranami, które próbowały leczyć moim milczeniem. Wrócę do tworzenia. Dla siebie. Dla tych, które czują. Dla tych, które wiedzą, jak smakuje światło.

    • Odpowiedz
      MariaBucardi says:

      Anito… Twoje słowa to dla mnie znak, że ten tekst musiał się narodzić. Że miał dotrzeć właśnie do Ciebie – i do każdej kobiety, która została zmuszona do ciszy przez cudzy jad. Twoje światło nigdy nie zgasło. Po prostu schowało się, by przetrwać. Ale teraz – może wrócić. Silniejsze. Prawdziwsze. Czystsze. Dziękuję, że wracasz. Twórz. Mów. Bądź sobą – bez przeprosin, bez tłumaczeń. Bo świat potrzebuje takich głosów jak Twój. Z miłością i mocą – zawsze przy Tobie.

  5. Odpowiedz
    MariaBucardi says:

    A jeśli jesteś tą, która rani…

    Jeśli piszesz z ukrycia.
    Jeśli śledzisz tylko po to, by ocenić.
    Jeśli nie potrafisz znieść czyjegoś światła – ale wciąż przychodzisz, by się nim nakarmić…

    To ten tekst też jest dla Ciebie.

    Nie po to, by Cię karać.
    Po to, by Ci pokazać: możesz wybrać inaczej.

    Możesz spojrzeć w siebie – i przestać podkładać ogień.
    Możesz przestać zjadać inne kobiety – i zacząć rodzić własną moc.
    Możesz uznać swój ból, swoją zazdrość, swój głód – i je uleczyć.

    Zamiast niszczyć – możesz zacząć tworzyć.

    Ale jeśli nie jesteś gotowa…
    Nie wracaj tu.
    Nie zaglądaj.
    Nie czytaj, by potem pluć.
    Bo to miejsce nie jest dla pasożyta.
    To przestrzeń dla tych, które chcą świecić – razem.

Skomentuj Anita AnnaAnuluj pisanie odpowiedzi

Odkryj więcej z Maria Bucardi | Odkryj magię ...

Zasubskrybuj już teraz, aby czytać dalej i uzyskać dostęp do pełnego archiwum.

Czytaj dalej