Zazdroszczę pani pogody ducha. Sprawia pani wrażenie subtelnej, delikatnej i kruchej istoty. Trochę tak jakby przeciwieństwo mnie. Nie bez powodu zaczęłam ten list od słowa „zazdroszczę”, ponieważ opuszczając to słowo, mogłabym niechcący przelać na panią swoją frustrację. A chciałabym tego uniknąć. W sumie to cieszę się, że przyjęła mnie pani do kontaktów, choć często mnie pani irytuje, choćby swoim niewinnym głosem.

 

W moim życiu jest wiele pytań bez odpowiedzi albo z odpowiedziami bez potwierdzenia. Dlatego miło mieć w kontaktach kogoś takiego jak pani z jej uzdrowicielskim podejściem np. nagranie o wydrze lub pies ratujący rybę. Afirmacje – nieafirmacje. Sens – bezsens. Sławomir Mikka napisał mi kiedyś w e-mailu, że „afirmacja bezpieczeństwa to otwarcie świadomości na jego poczucie”. Nie do końca widzę sens w otwieraniu świadomości na poczucie bezpieczeństwa. Trochę tak jakby: „Poczuj się bezpiecznie, by nie zauważyć kiedy przyjdzie kat”.  Ale różne są szkoły: jedne każą odwracać uwagę od rzeczy nieprzyjemnych na przyjemne, a drugie szkoły bazują na odwrażliwianiu poprzez ćwiczenia wytrzymałości.

 

Pani publikacje, bez względu na mają irytacje, są jakimś promykiem w czarnej rzeczywistości. Promyk ma chyba kolor żółty, czakra splotu słonecznego. Pomyślałam też o pani w kategoriach kreunku samego siebie. To tak apropos raz jeszcze zazdrości. Jak napisałam: „Zazdroszczę pani pogody ducha”, ale nie „delikatności i kruchości w wizerunku”, nawet jeśli to tylko wizerunek.

 

Aczkolwiek to może ze względu na wizerunek cieszy się pani większą popularnością niż ja. To trochę tak jak ja z moim  bratem. Myślałam kiedyś, że gdybyśmy z bratem otwarli konkurencyjne firmy, a dodam, że brat nie wiele stworzył (to ja jestem twórcą w tej rodzinie). To pomimo tej różnicy, on miałby więcej klientów niż ja, ponieważ on przemawiałby w języku ludzi – ja przeciwnie dla idei przemawiałabym w języku, którego ludzie nie znoszą. Taka cena idei. Więc zamiast zazdrościć, trzeba wziąć odpowiedzialność za konsekwencje służenia idei, jaka by to idea nie była.

 

Raz jeszcze cieszę się, że mam panią w kontaktach. Na dzień dzisiejszy w żadnych pani postach nie znalazłam słów wymierzonych przeciwko mojej osobę, co zdarza mi się w innych kontaktach. Myślę, że pod tym względem była pani neutralna, trochę jak zielona czakra serca. W pani głosie słychać miłość. Aczkolwiek dla takiego sceptyka jak ja, raczej trudno o wiarę w miłość.

 

Zastanawiam się nad fioletem, gdzie mogłabym go umieścić, bo jest to kolor najważniejszy. Ale może musiałabym się zagłębić w pani Rytuał Mocy – tak to się chyba nazywa. Przyznam, że ostatnio 10 sierpnia o 22:00 stawiałam sobie TAROTA, ale to raczej nie o to w tym rytuale chodzi. Nie znam panią na tyle dobrze, by chcieć się z panią jednoczyć w medytacji. Chyba lęk by nie zostać rozczarowanym przez kolejną osobę. Raczej stawiam na samotność, jak chodzi o moją osobę. Tylko ja siebie nigdy nie zawiodę. Integracja z innymi, choćby w medytacji, to pomyłka.

 

W swoim liście może nie do końca trzymam się podanych przez panią wytycznych. Ale nie mam ich teraz przed sobą. Zresztą wydaje się, że to napisałam wystarczy. Mam nadzieje, że pozostanie pani w moich kontaktach. Komentować raczej nie będę postów, bo facebook niszczy takich ludzi jak ja, choćby nie wiem co mądrego napisali.

 

Co do amuletu, to nie jestem sentymentalna. Takie mądrości zawarte w moich aforyzmach „Boskich”, że „Zła religia daje wiarę w duchy, a dobra pozwala wiedzieć, że duchów nie ma” oraz, że „Dobra religia czyni odważnym, a zła daje wiarę w medaliki”. To Anthony de Mello opisywał matkę, która straszyła dziecko duchami, a gdy dziecko dorosło dała mu medalik dla ochrony. Piekło by tą matkę pochłonęło!   Arleta